Data:Poniedziałek, 29 Kwietnia 2024 Temperatura na osiedlu Kokociniec: 26°C Stan powietrza na osiedlu: Umiarkowane 150% 84%

Akceptowanie ograniczeń


Czy nie jest czasem tak, że pozwalamy aby ktoś, albo coś, z zewnątrz, a może i nasze nawyki, myślenie nas ograniczały? Pomyśl czytelniku, czy czasem tak jest? Pozwalamy aby strach, jakikolwiek, był ważniejszy od nas. Myślimy negatywnie o czymś, co nas ogranicza i pozwalamy aby nas to przerosło. To może być jakaś myśl, uczepiamy się jej i już koniec.


Myśl negatywna wpływa na nas i trzymamy się jej. Cierpimy nadmiernie, męczymy się i czasem nie zdajemy sobie z tego sprawy. Dopiero w momencie kryzysu się zastanawiamy. Co mnie tak męczy? Czemu ja tak przeżywam?


Czasem myślimy: „Bo ja jestem starszym człowiekiem i już nic dobrego mnie nie spotka”. „Jestem dojrzała, mam 60+ i już nic innego nowego nie będę robić”. „Jestem chory/chora i nie pójdę do lekarza i poddam się chorobie”. „Bolą mnie palce i już nie będę pisać”.
„Boli mnie krzyż, a to poczekam, aż mi przejdzie”. „Boję się, że będę jeździć na wózku i już nic mi w życiu nie wyjdzie”. „Boję się, że odejdzie ukochana osoba bliska i co to będzie”. Takie przekonania, myśli, nawyki i strachy potrafią nieźle namieszać w głowie.


Ja sama nie byłam wolna od takich podobnych myśli. Pozwalałam, aby strach przed chorobami i również o mojego męża był większy ode mnie. Poddawałam się negatywnym myślom: “bo przecież muszę, powinnam, trzeba to i to!”
Czekałam na to by bóle, słabość przeszły same. Czekałam i tylko myślałam o bólu. Dopiero lekarz specjalista powiedział mi kiedyś: „przecież robi pani wszystko dla swojego kręgosłupa i stawów. Więc proszę tak się nie zadręczać tym, wyolbrzymiać i nadmiernie myśleć o chorobach, dać sobie luz!”

Czyli, jeśli robię wszystko (wg mojego lekarza) dla swojego zdrowia, to jedyne co mi pozostaje, to dać sobie spokój, odpuścić i robić swoje. Jeśli mam jakieś ograniczenia, to trudno.


W jakiś sposób, trzeba je zaakceptować i żyć normalnie dalej. Nawet jeśli, jeżdżę na wózku, no to co? To np. mogę grać rugby na wózku, albo mogę wystąpić w konkursie na miss na wózkach! Mecze rugby na wózkach są bardzo popularne, a konkursy dla miss, to bardzo piękne konkursy.


I jeśli robię też wszystko co możliwe, w dbaniu o męża i nastąpi nieuchronne, to tak będzie! Nie mam takiej możliwości, aby przeciwdziałać temu. Nie mam takiej mocy. Trzeba będzie się i z tym pogodzić. Każdy umiera. Choć trochę trudno mi tu w książce, o tym pisać…


Ale są to ważne tematy, życiowe. Jeśli opiekujesz się rodzicem, mężem/żoną, dajesz mu miłość, swój czas, pomagasz mu, słuchasz go, starasz się zrozumieć i on umrze? Nie pozwolisz by ogarnął Cię strach, zwątpienie, depresja, stres. Opieka nad rodzicem lub bliskim nie jest łatwa. U nas w Polsce to tradycja i zwyczaj, aby dzieci opiekowały się starszymi rodzicami. I jestem bardzo za tym. Ale też trzeba pamiętać o sobie, mieć własne życie, pasje. Trzeba może czasem „zobojętnieć” niejako, na swoje obowiązki.


W niesprawności czy chorobie jest to samo. Nikt z zewnątrz, żaden pogląd innych, nie może wpływać na nas i nie może kazać nam robić, mówić, myśleć wg niego. Trzeba żyć własnym życiem, wg siebie, wg swoich doświadczeń. A jeśli nie można czegoś zmienić, jeśli coś nas denerwuje, męczy, to trzeba to zaakceptować.

Nie walczyć, tylko żyć. Nie poddawać się strachowi.

Zawsze można coś zrobić! Na przykład przekuć swoje ograniczenia na dobro.
Widziałam niedawno zdjęcie Nicka Vujcica (australijski mówca motywacyjny), który od urodzenia nie ma rąk i nóg, z leżącym na jego piersiach, jego dzieckiem!
Może nie ma w takim razie ograniczeń. Trzeba niesprawność, czy choroby tylko zaakceptować. Są to tylko nasze myśli i nawyki.
Jak takie strachy odbijają się na naszym życiu, naszym zdrowiu?
Louise L. Hay w swojej książce “Lecz swoje ciało” pisze:


„Uraza, krytycyzm, poczucie winy i strach są źródłem większości naszych problemów wewnętrznych i życiowych kłopotów”.


I jeszcze:


„Ciało za pośrednictwem choroby daje nam znać, że w naszej świadomości tkwi fałszywe przekonanie, coś w co wierzymy, co mówimy, robimy lub myślimy, nie służy naszemu dobru”.


Przecież nie wyjdziesz na ulicę i nie będziesz krzyczeć: „jak mi źle!”, „jak mi w życiu niedobrze!”, „jak mnie męczą moje choroby!”. Gdy skupiamy się na takich myślach, uczuciach, to je wzmacniamy! Wysuwamy na pierwszy plan.
I wtedy narzekamy, „bo ja już nie mogę!”. Spróbujmy przyjąć ze spokojem, to co życie przynosi, wyluzować, pozwolić życiu płynąć. Jeśli skupiamy uwagę na negatywnych myślach, na tym co nas boli (fizycznie i w przenośni), na braku czegoś, to to właśnie wzmacniamy.


Lepiej skupić się na dobru.
Na naszych dobrych cechach, na małych nawet sukcesach, na tym co dobrze nam wychodzi, z czym dajemy sobie radę. I zawsze chwalić się za to, że coś się zrobiło, że się udało. Doceniajmy siebie, wzmacniajmy sukcesy.

Jeśli chcesz napisać swój komentarz do artykułu, skontaktuj się ze mną drogą mailową: raczykata@gmail.com

Zdjęcie Pixaby


Katarzyna Raczykowska
Publikowane przez Katarzyna Raczykowska Działaczka społeczna na rzecz katowickich seniorów oraz osób przewlekle chorych. Była prezeska stowarzyszenia „Seniorzy i Przyjaciele” . Autorka książki " Czy życie seniora może być przyjemne? Porady dla seniorów i ich bliskich". Założycielka grupy na Facebooku „Śląscy Seniorzy” oraz 2 stron „Seniorzy w Katowicach" i "Silna słabością" dla osób przewlekle chorych